Wakeboardzista Patrik Hanes jeździ za #snowboardzezulateam
3. maja 2019 | 0 komentarzy
Już szósty sezon z rzędu współpracujemy z najbardziej utalentowanym czeskim wakeboardzistą Patrikiem Hanesem, który kładzie sobie bardzo ambitne cele. Z czystym sumieniem możemy także powiedzieć, że jest także naszym najlepszym wakeskaterem. Jeśli chcesz się z nim zapoznać, to przeczytaj to oto interview.
Ci którzy interesują się wakeboardingiem, nie ważne czy u nas, czy za granicą, już cię znają. Ale tym razem spróbuj przedstawić się komuś, kto nigdy o ciebie nie słyszał.
Nazywam sie Patrik, jestem osiemnastoletnim dzieciakiem uzależnionym od wakeboardingu. Zajmuję się nim już jedenaście lat i za ten okres zdobyłem trzy tytuły Mistrza Republiki Czeskiej i na pewno nie śpieszy mi się koniec kariery!
Jak zaczęła się twoja wakeboardingowa przygoda?
Z wakeboardingiem zaznajomił mnie mój ojciec, który zaczął pracować w wakeparku w Stráži pod Ralskiem.
Ile czasu trwało zanim udało ci się objechać cały park bez upadku?
Pierwsza jazda bez jedynego upadku udał mi się kiedy miałem pięć lat. Wtedy mój tato woził mnie na kneeboardzie, a ja siedzałem na jego kolanach. Samodzielna jazda udała mi się po miesiącu prób kiedy miałem siedem lat.
A twój pierwszy trick?
Pierwszy trick w stylu „touch water“ lub „ollie“ udał mi się kilka dni później.
A który jest twój ulubiony?
Tricków, które uwielbiam, jest całe mnóstwo. Trudno mi powiedzieć, który jest mój ulubiony. Do faworytów na pewno należy bel air z indy grabem albo crow mobe tail grab. Największą radość sprawia mi jibbing, ponieważ wtedy mogę się wyszaleć i jeździć bez ograniczeń
Czym się zajmujesz, kiedy nie jesteś w szkole i masz parę chwil dla siebie?
Rano się budzę, oglądam media społecznościowe i nowości ze świata, zrobię sobie śniadanie i hura na wyciąg. Tam spotykam się ze swoimi „homies“ i chillujemy. Zanim wskoczę na wake rozgrzewam się na deskorolce i słucham muzyki. Potem włażę do wody. Na początku jeżdżę wyluzowanie i staram się wymyślić trick, który chcę poćwiczyć. Później udoskanalam go przez cały dzień.
Powodzi ci się?
Czasami session jest tak udana, że bierzemy kamerę i robimy wideo. Po jeżdżeniu zazwyczaj zbiorowo wybieramy się do knajpki, zamawiamy coś do picia, robimy montaż widei i ich oglądamy, no i grilujemy. Gotowe wideo wrzucam na media społecznościowe i idę spać. Tak w skrócie wygląda mój dzień.
Większość ludzi sądzi, że jeździsz na wyciągu pięc godzin dziennie. Czy to prawda?
Kiedyś być może tak było, ale dzisiaj niestety już nie. Im trudniejsze tricki trenuję, tym więcej energii na nie wydaję. Kiedy jeżdżę spokojny session, to wytrzymię na wodzie przez trzy-cztery godziny. Ale kiedy staram się opanować nowy trick, to po jednej lub dwóch godzinach już nie potrafię ani ściągnąć kamizelki z ciała. (śmiech)
Jak opisałbyś czechosłowacką scenę wakeboardową?
Czechosłowacki wakebarding ciągle rośnie. Spotykam mnóstwo nowych talentów, dzięki którym scena, która aktualnie jest bardzo mocna, stale idzie do przodu! Na pewno nie ma się za co stydzić, w odróżnieniu od sytuacji sprzed kilku lat. Oczywiście ciągle jest co poprawiać, ale zbliżamy się do światowej konkurencji.
Czy któryś z twoich sukcesów cieszy cię bardziej od innych?
Za swój największy sukces uważam to, że przez jedenaście lat jeżdżenia nie przytrafiło mi się żadne poważne obrażenie. Największą nagrodą jest fakt, że moje ciało funkcjonuje tak, jak tego wymagam. Oczywiście olbrzymią radość sprawia mi także trzykrotny tytuł Mistrza Republiki Czeskiej, ale zdrowie jest najważniejsze!
Jak przygotowywujesz się na zawody?
Na każde zawody przygotowywuję się w inny sposób. Kiedy wiem o tym, że będę jeździł na wyciągu, który skręca w prawo, to staram się przypomnieć sobie i udoskonalić wszystkie tricki na lewą nogę. Kiedy wybieram się na zawody na przeszkodach, to przez cały tydzień nie zrobię ani jednego airtricku i cały czas tylko jibbuję.
Masz jakieś rytuały?
Przed zawodami mam tylko jeden rytuał, stworzyć wokół siebie pomyślną bańkę i starać się być samym sobą. Nie znoszę tego, kiedy tuż przed jazdą ktoś do mnie podchodzi i mówi mi, że nie mogę spaść i że muszę być najlepszy! Oczywiście doceniam wsparcia od wszystkich ludzi, którzy mi kibicują, ale takie słowa często mnie zdenerwują. Przed startem muszę być sam, staram się wtedy maksymalnie uspokoić.
Zimą wybrałeś się do Tajlandii. Jak ci się podobało?
Tajlandia jest poprostu boska. Pogoda była rewelacyjna, jedzenie tanie i przepyszne i do dyspozycji dostałem wyciąg, na którym jeździ światowa czołówka. Tak wygląda sen każdego wakeboardzisty. Nauczyłem się mnóstwo nowych rzeczy, które pomogły mi się rozwijać. Wyjazd oceniam bardzo pozytywnie. Mam nadzieję, że wkrótce znów uda mi się tam wybrać!
Różnią się tamtejsze warunki wyraźnie od tych w Czechach?
Największą różnicą jest to, że w Tajlandii możesz jeździć przez dwanaście miesięcy w roku. W Czechach tylko przez sześć. Inaczej sama jazda wygląda wszędzie podobnie.
W ostatnich latak wakeboarding rozdziela się na riderów, którzy preferują air tricki i na riderów, którzy wolą przeszkody. Do której grupy należysz?
Ja uważam siebie za overall ridera. Kocham wakeboarding jako całość. Skakanie air tricków, rotacje na kickerach i jibbing. We wszystkim znajduję coś dla siebie. Osobiście największą radość sprawia mi jibbing, ale jak już mówiłem – jestem overall riderem i zawsze ucieszy mnie udana „trzystapiętnastka“.
Co mówisz na połączenie wakeboardingu i marki O'Neill?
O'Neill to surfowa marka, a surf i wakeboard do siebie mają bardzo blisko. W dodatku w ramach O'Neill już od pewnego czasu istnieje wakeboardowy team. Absolutnie uwielbiam ich pianki Hyperfreak 2mm i Hyperfreak F.U.Z.E 4/3. Są o niebo lepsze od pianek, których używałem kiedyś. Nosząc ich w ogóle ich nie czuję, szybko schną, nie naciągają się i jak narazie nie udało mi się ich rozerwać.
„Podążajcie za swoimi marzeniami i nie pozwólcie nikomu mówić, że to niemożliwe... I przedewszystkim nie bądźcie youtuberami.”
Przytowujemy nowe kaski dla teamu. Czy obawiasz się ich wyglądu?
Całkiem tak, ponieważ jestem tym typem, któremu zależy na tym jak wygląda na wodzie (śmiech). Wolę klasyczne czarne – ewentualnie ciemne – kaski, ale wierzę, że wasze nowe kaski też mi się spodobają!
Chciałbyś na koniec przekazać coś dla swoich fanów?
Oczywiście! Dziękuję wszystkim fanom za wsparcie, które mam nadzieję potrwa jak najdłużej. W tym roku czeka na mnie mnóstwo zawodów, czyli na pewno będę go potrzebować. Latem organizuję imprezkę Riders Meeting, czyli spotkanie dwudziestu najlepszych riderów z Czech i Słowacji. Zatem możecie nas odwiedzić, obejrzeć jak jeździmy i poznać się ze sobą!